Znikanie ze sceny znanych kulturystów…
Czyli problemy zdrowotne i cena
jaką trzeba ponieść, aby wejść do
“czołówki PRO”

W pewnym momencie wielkie gwiazdy światowej kulturystyki nagle zaczynały znikać ze sceny. Mówiło się , że najzwyczajniej kończyli karierę, mają inne obowiązki zawodowe. Nieliczni wiedzieli, że te gwiazdy zaczęły mieć poważne problemy zdrowotne przez przyjmowanie ogromnych ilości sterydów anabolicznych. Prasa kulturystyczna milczała nie podając żadnych wiadomości.

Doping od najdawniejszych lat był związany ze sportem i to w każdej dyscyplinie. Niestety etykietka stosowania niedozwolonych środków została przypięta w dużym stopniu kulturystyce. Jednak sami zawodnicy i firmy związane z branżą pracowały na to „odznaczenie”. Wiadomo że, jeszcze do niedawna wiele firm (nawet działających dzisiaj będących światowymi liderami) dodawało zakazane środki anaboliczne do swoich produktów. Wiadomo, że odżywki, które były ponad przeciętnie skuteczne sprzedawały się znakomicie bez większej reklamy którą byli sami ćwiczący. Wielu młodych ludzi ogarnęło szaleństwo kulturystyki i chęć upodobnienie się do sylwetek Arnolda. Czy wiedzieli jaką ceną trzeba zapłacić by wspiąć się na najwyższe szczeble tego sportu? Czy ludzie obecnie wiedzą jak wyglądała droga najlepszych na świecie by wejść do czołówki?

Uwielbiany przez fanów kulturystyki tzw. „sułtan symetrii” niesamowity Flex Wheeler znika ze sceny w wieku 37 lat. Człowiek, który był uważany za idealną sylwetkę kulturysty doznał ciężkiej choroby nerek która skończyła się przeszczepem. Praktycznie mówiono że, Wheeler uniknął śmierci, miał ogromne szczęście, że znalazł się dawca. Zakończenie kariery Flex tłumaczył przyczynami związanymi z jego wyznaniem (religia nie pozwalała mu na dalsze starty). Długi czas zawodnik ten wypierał się związku stosowania dopingu z zaprzestaniem startów. W końcu jednak na łamach branżowych pism przyznał się że, kłopoty zdrowotne były sporą zasługą stosowania środków anabolicznych które zaczął już brać w młodym wieku

Zainteresowani tematem pamiętają jak Paul Dillet prosto z zawodów trafia do szpitala. Następnie znika ze sceny kulturystycznej. Pamiętamy świetnego Mike’a Matarazzo znanego ze swych olbrzymich ramion ochrzczony pseudonimem „Big Guns”. Mike przeszedł operację serca. Czy jest przypadkiem że, największe nazwiska tej dyscypliny jak Sonbaty, Cicherillo, Mohammad, Fletcher lądują w szpitalu. Znikają ze sceny. Również z „jakiegoś powodu” umierają przedwcześnie Andres Munzer, Momo Benaziza czy Curtis Leffler.

Nie wszyscy jednak faszerują się w tym sporcie anabolikami.
W pewnym wywiadzie dla kulturystycznego pisma Łukasz Kazimierczak (eee to on nie brał? nie sądze….. ) zapytany czy mógłby osiągnąć jeszcze lepsze wyniki na arenie międzynarodowej odpowiedział:

„Jestem pewny, że mógłbym wypaść lepiej, ale wiązałoby się to ze zbyt dużym ryzykiem”

Gdy redaktor drążył dalej temat czy ma na myśli „niedozwoloną suplementację” Pan Łukasz rzekł dyplomatycznie:

„A jakie mam gwarancje, że na następne mistrzostwa świata nie przyjadą z Rosji faceci ważący w formie startowej ponad 120 kg? Niektórzy zawodnicy idą na maksa i nie dbają o zdrowie”

Teraz dojdę do kluczowego momentu gdzie Kazimierczak zapytany o przejście na „zawodowstwo” wypowiada się w ten sposób (wyrywkowa część):
„Profesjonaliści są pozbawieni instynktu samozachowawczego”.

Zapewne tekst ten nie może odnosić się do wszystkich kulturystów startujących profesjonalnie, jednak każda dyscyplina sportowa uprawiana zawodowo to już nie zdrowie tylko przełamywanie ludzkich barier.

Teraz zapewne ludzie pomyślą że, kluczem do sukcesu jest ogromna ilość środków dopingowych. W tym momencie nawiążę do wypowiedzi Flexa Wheelera, który zapytany czy głównym czynnikiem warunkującym jego sukcesy były sterydy od razu rozwiał wszelkie wątpliwości , to „katorżnicze treningi” pozwoliły mu zdobyć to co osiągnął. Sterydy były „sporym” dodatkiem jednak bez odpowiednio ciężkich treningów , genetyki nie doprowadziły by go na szczyty kulturystyki. Genetyka to był największy dar jaką posiadał Flex. Nigdy tego nie ukrywał. Twierdził że, jak tylko chwycił się żelastwa „mięśnie same rosły”. Zapytany więc dlaczego były potrzebne mu sterydy? Odpowiedź była prosta, by „wygrywać z najlepszymi i największymi”.

Wielu ludzi którzy zaczęli uprawiać kulturystykę zrobi dosłownie „wszystko” by wspiąć się na wyżyny tego sportu. Kiedyś sam Bob Cicherillo zapytany dlaczego chciał zostać kulturystą rzekł:
„Od pierwszych dni, gdy zacząłem trenować kulturystykę chciałem zostać zawodowcem i zakwalifikować się do Mr.Olympia”.

Zapewne nie brakuje wiele ludzi którzy myślą podobnie i nie ważne za jaką cenę będę chcieli stanąć na podium zawodów w kulturystyce. Pomyśleć można, że faktycznie problem stosowania dopingu w kulturystyce zawodowej jest spory ale mamy przecież kulturystykę amatorską i tutaj zapewne wszystko jest w porządku bez nagminnego stosowania zakazanych środków. Nic bardziej mylnego, różnica między formą zawodową a amatorską w tej dyscyplinie jest praktycznie tylko finansowa. W zawodowej można zarobić spore pieniądze a elementy jak: trening, dieta, suplementacja jest bez zmian. Sama nazwa „zawodowa” też sugeruje, że to wykonywana profesja więc uwzględnijmy jeszcze ten aspekt. Czy zawodników którzy sięgnęli po doping postrzegam gorzej? Absolutnie NIE! Przecież wspomniane w artykule nazwiska miały największy wpływ na rozwój tej dyscypliny. Tym którzy uczciwie się przyznali, że ich problemy zdrowotne to wina dopingu oddaję jeszcze większy szacunek. Każdy z nich mówi: „byliśmy zawodowcami, robiliśmy to dla Was i dla pieniędzy”. Dawaliśmy Wam wielkie show. Ćwiczcie dla siebie, dla zdrowia”.

Epilog

Jakieś kilkanaście lat temu niedaleko miejsca mojego za mieszkanie kupiła działkę osoba o której dzisiaj mogę się wypowiedzieć „dobry znajomy” która zajmowała się kulturystyką. Szybko nawiązaliśmy dobre relacje i wiedzę którą od niego czerpałem nie zastąpi mi żaden poradnik. Zawsze urzekał mnie swoją szczerością, nigdy nie ukrywał, że jego imponująca muskulatura jest to nie tylko zasługa „ryżu i kurczaka”. Mając przyjemność co jakiś czas razem z nim trenować szybko przekonałem się, że nie jest on lepszy ode mnie tylko dzięki „innym środkom”. Był lepszy pod każdym względem. Zaangażowania, mobilizacji i pracy jaką wkładał w trening. Widziałem na siłowni, że walczy z samym sobą. Co jakiś czas wymownie patrząc na plakaty gwiazd kulturystyki z lat 90 – tych które wisiały w klubie. Jakby się ich pytał czy to właściwa droga. Ten potężnie zbudowany facet na co dzień promieniujący uśmiechem chętnie z każdym rozmawiający w drodze na siłownię „wyłączał” się ze świata zewnętrznego.

Będąc z nim kiedyś w Bytowie (woj.pomorskie) na zawodach gdzie zajął nie najgorszą lokatę po całym konkursie podszedł to niego chłopak zrobić sobie zdjęcie. Następnie rzekł do niego „co brać”? On klepiąc go potężna dłonią po plecach odpowiedział coś w stylu:
„Bierz dobry przykład z tych co nie biorą”

Gdy chłopak, który zapewne siłownię znał tylko z opowieści oddalił się, owy „dobry znajomy” popatrzył na mnie i powiedział „Widzisz go, nie wróżę mu sukcesów, nie zapyta mnie o dietę, trening, czy staż”, to typ osoby która myśli, że środki załatwią sprawę”.

Dzisiaj mój „znajomy” to ojciec, mąż i szanowana osoba wśród swoich pracowników. Gdy wchodzę do jego mieszkania wpierw rzucam wzrok na jego fotografię które zdobią ścianę, nagrody na półce. Nadal ćwiczy, jest bardzo aktywny, a jego rówieśnicy chyba pękają z zazdrości gdy tak jak dzisiaj w ten piękny upalny dzień rozbiera się na plaży.

Czasami podpytuje go czy nie można było sięgnąć po większe sukcesy? On odpowiada, że największym sukcesem jest dla niego „rodzina” a kulturystyka to był piękny fragment w jego życiu z której przecież nigdy nie zrezygnował.


Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Facebook